Kocia umiejętność spadania na cztery łapy jest niemal legendarna. Rzeczywiście, mruczki radzą sobie w tej dyscyplinie całkiem nieźle, zwłaszcza jeśli są w pełni zdrowe, mają dużo siły i dobry refleks. Wiele jednak zależy od tego, jak kot spada i skąd spada. Przekonanie, że kot zawsze spadnie na cztery łapy, jest błędne i bywa przyczyną wielu nieszczęść.
Mruczki nie są przecież nieśmiertelne i tak samo jak każdy inny zwierzak mogą zrobić sobie krzywdę. Jeśli spadną z naprawdę sporej wysokości albo wylądują na bardzo niekorzystnym do lądowania terenie, mogą nie tylko dotkliwie się poranić i połamać, ale także – niestety – zabić. Wśród wielu ludzi wciąż popularne jest przekonanie, że mruczek zawsze spadnie na cztery łapy. Otóż nie zawsze i w żadnym wypadku nie wolno tego testować. W Internecie możemy niestety znaleźć skandaliczne filmiki, w których testuje się kocie możliwości w tej kategorii. Jest to skrajnie nieodpowiedzialne, niemoralne i powinno być zakazane. Mruczki nie są żadnymi nadnaturalnymi stworzeniami i nie zostały przeszkolone, by zostać komandosami. Sprawmy, aby nigdy nie musiały spadać, bo stara maksyma może okazać się zgubna w skutkach.
Koci zmysł równowagi
To właśnie zmysłowi równowagi koty zawdzięczają swoje zdolności akrobatyczne. Sztuką bowiem nie jest konkretnie wylądować na czterech łapach, ale obrócić się w taki sposób w powietrzu (i to szybko), aby nogi rzeczywiście były na dole i dały radę dotknąć ziemi.
Zmysł równowagi, jak powszechnie wiadomo, odpowiada na ułożenie ciała w przestrzeni. Postrzegamy go przez pryzmat ludzki, więc równowaga kojarzy nam się z utrzymaniem się na nogach, a zatem w pozycji pionowej. Myślimy też o niej w kategoriach raczej statycznych. Tymczasem równowaga to umiejętność ułożenia się w przestrzeni także w orientacji poziomej i podczas ruchu, czyli również podczas lecenia w dół. Żaden człowiek tego nie potrafi, o ile nie spędzi większości życia na nauce akrobatycznych sztuczek. Nie potrafi tego również większość zwierząt. Mruczki jednak dają sobie radę. Taki dostały dar od matki natury.
Z czym powiązany jest zmysł równowagi? Zarówno ze słuchem, jak i ze wzrokiem. Co do słuchu, to wiadomo, że cała „aparatura” równowagi znajduje się w uchu wewnętrznym, a konkretniej w błędniku. To system półkolistych kanałów, w nich zaś jest płyn, a w tym płynie przetaczają się małe kamyczki – kryształki węglanu wapnia. Ruch kryształów powoduje uciskanie receptorów, co z kolei daje sygnał przekazywany dalej.
To jednak nie wszystko. Mruczek potrzebuje również wzroku, który skoreluje to, co widzi, z tym, co się dzieje. Dzięki temu może umieścić ciało w odpowiedniej pozycji. Wszystko dzieje się bardzo szybko, ale już ruch obrotowy kota wymaga nieco czasu, więc jeśli zwierzak spada z bardzo niskiej wysokości, nie zdąży wykonać akrobacji i wyląduje na boku lub plecach zamiast na czterech łapach.
Co jeszcze pomaga mruczkowi w utrzymaniu równowagi? Odpowiedź brzmi: ogon. Można nim manewrować i pomagać sobie w odpowiednim ułożeniu ciała.
Dzięki tym wszystkim zdolnościom nasze futerkowe pupile dają radę nie tylko lądować (zazwyczaj) na czterech łapach, ale także poradzą sobie z poruszaniem się po bardzo wąskich dróżkach i szczelinach, często na dużej wysokości. Nie oznacza to, że nigdy nie spadną. Są zwierzętami, a nie superbohaterami.
Jak kot ląduje na czterech łapach?
Znamy już teorię, ale jak to wszystko działa w praktyce? Jak możliwe jest lądowanie na czterech łapach?
Sztuka, jak już wspomniano wyżej, polega na skutecznym i szybkim zrobieniu obrotu w powietrzu, aby do ziemi dolecieć już nogami w dół. Potrzeba do tego sporej siły, doskonałej koordynacji i świadomości, na jakim etapie ciało znajduje się w przestrzeni.
Oczywiście mruczek nie przeprowadza w głowie skomplikowanych działań matematycznych. Nie liczy, nie analizuje w taki sposób, nie rozmyśla. Większość procesu dzieje się automatycznie i instynktownie, koty po prostu mają taki dar. Ich mózg błyskawicznie odbiera informacje, a mięśnie robią swoje. Nie jest też jednak tak, że zwierzak robi to zupełnie nieświadomie, na przykład w trakcie snu. Musi być czujny i musi zadziałać.
W pierwszej kolejności płynie do kociego mózgu informacja, że znajduje się w złej pozycji. To zasługa zarówno błędnika, jak i wzroku. Następnie błędne położenie trzeba skorygować. I tu zaczyna się prawdziwa magia.
Mruczki nie robią jednego prostego obrotu. Naukowcy analizowali proces spadania i odkryli bardzo ciekawą rzecz: lecący ku ziemi zwierzak zaczyna się zachowywać tak, jakby składał się z dwóch odrębnych części. Każda z nich natomiast kręci się w odwrotnym kierunku. To o wiele łatwiejsze, niż wykonanie bez podparcia w przestrzeni jednego dużego skrętu. Futrzaki pomagają sobie też kolistymi ruchami ogona.
Na sam koniec, po obrocie, trzeba jeszcze najpierw wyprostować łapy, które uginają się natychmiast po kontakcie z ziemią, działając niemal jak profesjonalny amortyzator.
Czy kot zawsze spada na cztery łapy?
Nie, nie zawsze kot spada na cztery łapy, dlatego lepiej, aby nigdy nie musiał testować swojej sprawności w warunkach zagrożenia zdrowia i życia. Obrót nie zawsze wychodzi na czas, nogi nie zawsze zamortyzują upadek, nie wspominając już o tym, że upadek z dużej wysokości jest śmiertelnym niebezpieczeństwem i żadna akrobatyka tu nie pomoże. Zwierzak musiałby składać się ze stali. To samo dotyczy lądowania na twardej, nierównej albo wręcz zaostrzonej powierzchni, jak drzewa, paliki, płoty czy daszki nad klatkami schodowymi.
Dlatego tak ważne jest, aby zabezpieczyć w domu okna i balkon. Zrobimy to przy pomocy specjalnej siatki, która wygląda jak rybacka sieć, ale z bardzo małymi otworami. To ważne, aby były jak najmniejsze, ponieważ mruczki mają umiejętność wciskania się wszędzie, gdzie tylko się uda. Siatka może być z bardziej lub mniej wytrzymałego materiału. Jeśli nasz zwierzak ma żywiołową naturę i podejrzewamy, że zechce się wspinać po siatce, koniecznie wybierzmy model bardziej odporny. Siatki należy też regularnie sprawdzać, czy nie powstały w nich dziury albo nie poluzowały się mocowania. To bardzo ważne, bo od tego akcesorium może zależeć zdrowie i życie naszego ulubieńca.
Jeśli wychodzimy z mruczkiem na spacery, nie spuszczajmy go ze smyczy i bądźmy uważni. Spadanie z drzew to jedna sprawa, zdarza się jednak też tak, że zwierzak nie będzie umiał po prostu z niego zejść, zwłaszcza jeśli nie ma w tym żadnego doświadczenia. Zasada jest prosta: jeśli gdzieś jest wysoko i niebezpiecznie, nasz pupil powinien trzymać się dala od takiego miejsca. Obowiązek przypilnowania go i zabezpieczenia przed katastrofą spoczywa na nas, właścicielach.
Autor: Magdalena Dolata