Kot i toksoplazmoza – takie skojarzenie pojawia się zwykle jako pierwsze, kiedy poruszona zostaje kwestia chorób odzwierzęcych mogących zagrażać rozwijającemu się płodowi. A co z gryzoniami? Czy na czas ciąży trzeba rozstać się z ukochaną świnką morską bądź chomikiem? Co oznacza tajemniczy skrót LCMV i czy należy obawiać się ukrywającego się pod nim wirusa?
Czym można się zarazić od gryzonia?
Dość powszechną chorobą, która stosunkowo łatwo przenosi się z gryzonia na człowieka, jest grzybica skóry. I u ludzi, i u domowych pupili wywołuje ją ten sam rodzaj dermatofitów – stąd ryzyko przekazania. Schorzenie, występujące np. u świnek morskich, może objawiać się u nich zaczerwienieniem skóry, wypadaniem sierści, częstym drapaniem się związanym z uciążliwym uczuciem swędzenia. Wystarczy pogłaskać gryzonia, aby „złapać” grzybicę. Choroba nie jest groźna dla płodu, jednak jej leczenie u kobiety w ciąży musi zostać skonsultowane z ginekologiem w celu dobrania odpowiednich leków.
Drobnoustrojem stwarzającym o wiele większe ryzyko dla dziecka, ale równocześnie spotykanym niezmiernie rzadko, jest wirus LCMV (lymphocytic choriomeningitis virus). Wirus znany jest od lat 30. ubiegłego wieku. U osoby, która miała z nim kontakt, infekcja może przebiegać bezobjawowo bądź dawać symptomy zbliżone do grypy, takie jak gorączka, bóle mięśni, brak apetytu, bóle głowy. Problem pojawia się wtedy, gdy wirus dostanie się do organizmu kobiety w ciąży, a dalej do rozwijającego się płodu. Infekcja może skutkować poważnymi wadami rozwojowymi układu nerwowego dziecka, a nawet poronieniem.
Brzmi groźnie. Ale jakie faktycznie jest ryzyko zarażenia? Minimalne. Jak czytamy w informacji prasowej University of Iowa, od 1955 roku zanotowano zaledwie 54 przypadki narodzin dzieci z wirusem LCMV [1]. Co więcej, sposób, w jaki można się zarazić, sprawia, że prawdopodobieństwo zainfekowania jest niezmiernie niskie. Głównym nosicielem wirusa są dziko żyjące myszy, bezpośredni kontakt z nią jest więc konieczny, aby doszło do zarażenia. Teoretycznie jest to możliwe. Jak podaje amerykańska agencja rządowa CDC (Centers for Disease Control and Prevention), w 2005 roku stwierdzono obecność LCMV u czterech osób, u których dokonano transplantacji organów od jednego dawcy [2]. Okazało się, że źródłem infekcji był chomik dawcy. Ślady doprowadziły do sklepu, w którym gryzoń został zakupiony, a dalej do hodowcy. Wirusa wykryto jeszcze u dwóch chomików i jednej świnki morskiej pochodzących od tego samego hodowcy. Choć tu warto zadać sobie pytanie, na ile warunki amerykańskie (wszechobecne farmy, silosy ze zbożami i buszujące w nich wszędobylskie myszy) można przełożyć na warunki polskie. Tak czy inaczej: ostrożności nigdy za wiele.
Jak uniknąć zarażenia od gryzonia?
Przede wszystkim będąc w ciąży, lepiej nie przygarniać nowego gryzonia. Jeśli mimo wszystko planujemy dokonać zakupu, należy zrobić to wyłącznie w sprawdzonym sklepie zoologicznym, najlepiej takim, który udzieli nam informacji, skąd gryzoń pochodzi. Jeśli natomiast świnka czy chomik towarzyszą nam od dłuższego czasu, nie ma potrzeby oddawania ich.
Tym, na co w czasie ciąży trzeba zwrócić większą uwagę, jest higiena. CDC radzi, aby klatkę z gryzoniem trzymać w innym pomieszczeniu niż to, w którym kobieta w ciąży przebywa najczęściej (i w żadnym razie nie umieszczać klatki w kuchni), a wszelkie obowiązki związane z czyszczeniem lokum pupila i wymianą ściółki przekazać innemu członkowi rodziny. Należy mieć na uwadze, że wirus może przenosić się wraz z krwią gryzonia, jego moczem, śliną czy unoszącymi się w powietrzu drobinami ściółki. Kobieta w ciąży nie powinna trzymać gryzonia blisko twarzy (czy tym bardziej – całować go), a po zabawie należy dokładnie umyć dłonie. Jeśli czasem urządzamy pupilowi wybieg w ogrodzie, trzeba zwracać baczną uwagę, aby nie miał kontaktu z dzikimi myszami.
Źródło:
[1] http://news-releases.uiowa.edu/2006/december/121506lcmv.html
[2] http://www.cdc.gov/mmwr/preview/mmwrhtml/mm54d729a1.htm
http://animals.mom.me/guinea-pig-waste-pregnant-women-6989.html
Tekst: Małgorzata Przybyłowicz - Nowak
Zdjęcie: Fotolia.pl